piątek, 16 października 2009

Góry Wicklow







Jesienią chodzi się w góry. Wczoraj wybrałem się z o. Marcinem Lisakiem w pobliskie góry Wicklow. Może nie są one najwyższymi górami naszego świata, ale mają swój charakter. Są to gigantyczne wrzosowiska (krzaczki do kolan, gąbczasta ziemia, błoto i ... błoto), gdzie niegdzie porośnięte lasem, składającym się głównie z różnokolorowego mchu (który otula wszystko), z gdzie niegdzie wystającymi nagimi skałami, przesiąknięte brunatną wodą. Wędrując po nich miałem wrażenie (wśród bardziej wzniosłych przeżyć estetycznych), że chodzę po gigantyczej gąbce kąpielowej.

Dotaliśmy do pewnego zagubinego na odludnej przełęczy jeziorka 'Arts Lake'. A później, na przełaj, jak niezdarne kozice, albo raczej barany zeszliśmy w polodowcową, głęboką dolinę.

Urokliwy, melancholijny dzień na prowincji, piekne widoki, dore jedzenie, ruch, a nade wszystko arcyciekawa rozmowa o teologii opartej o założenia metodologiczne Whitehead'a, zakresie i wartości pojęć teologicznych, stosowaniu modeli w myśleniu teologicznym itp. Zatem piękny, spełniony dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz