piątek, 2 kwietnia 2010

Triduum Paschalne

Aleksandra zapytała mnie o jak wyglądają pogrzeby na Trynidadzie. Odpowiadam: nie wiem, na żadnym nie byłem. Pewne jest jednak, że są bardzo różne, ponieważ Trynidadczycy pochodzą z bardzo różnych kręgów kulturowych i należą do wielu religii. Można więc uczestniczyć w pogrzebie takim jak w Rudzie Śląskiej lub takim, który wyobrażamy sobie w Kalkucie.
Na Trynidadzie nie ma specjalnych zwyczajów Wielkanocnych. Najbardziej wyrazistą praktyką wielkanocną Trynidadczyków są wakacje (dokładniej: wyjazdy na wakacje na Tobago). Wielkanoc jest pretekstem dla dwutygodniowych wakacji. I to zauważamy, bo korki są mniejsze. Troszkę więcej niż połowa Trynidadczyków w ogóle nie obchodzi Wielkanocy - duży procent ludności tej wyspy stanowią hindusi, muzułmanie, wierni należący do eklektycznych lokalnych religii (jak voodoo). A ci, którzy obchodzą robią to w nad wyraz skromny sposób. Wydaje się to dziwne w tej części świata, nieprawdaż? Przyczyny takiego stanu rzeczy dopatruję się w tym, że duszpasterstwo na Trynidadzie w ciągu ostatnich stu pięćdziesięciu lat było prowadzone przez kler irlandzki i anglosaski. Wiem, z opowiadań, książek i własnego doświadczenia, że duchowni pochodzący z tych obszarów kulturowych nie mieli i nie mają za grosz wyczucia liturgii. Co więcej, żyjąc pod przemożnym wpływem wyznań protestanckich, nie zachowali ciągłości tradycji liturgicznych i co więcej nigdy nie wykształcili pięknych form liturgicznych (zresztą ciągle tego nie robią i nie sprawiają wrażenia, aby ich potrzebowali). Przykładem może być Irlandia, kraj słynący z muzyki, gdzie wszyscy kochają śpiewać, a gdzie msze są najczęściej recytowane, odprawiane w pół godziny ... kraj słynący z upodobania do historii, żywej tradycji, gdzie nie ma specjalnych nabożeństw (takich jak Gorzkie Żale), tylko szybka msza i różaniec.
Ale do rzeczy. Na Trynidadzie możemy spotkać następujące zwyczaje wielkanocne: Hot Cross Buns - zjada się słodkie bułki na śniadanie w Wielki Piątek oraz bicie i palenia Judasza, kukły ma się rozumieć. Dawniej wróżono jeszcze z jaj zanurzonych w szklance wody. i to wszystko.
Liturgię Triduum sprawuje w Rosary Monastery (moim kościele) nuncjusz, więc tylko koncelebruję i pomagam. Natomiast wcześniej (dzisiaj np. o 14.) celebruję jeszcze liturgię w Lady Hochoy Home, domu niepełnosprawnych prowadzonym przez siostry karmelitanki, gdzie pomagam.
Dzisiejszej liturgii nie zapomnę, mam nadzieję, do końca życia. Była wzruszająca i przepiękna, i przerażająco prawdziwa. Współodczuwanie z umierającym Panem tych, którzy cierpią strasznie. I oddawanie mu chwały i dziękczynienie, nawet jeśli nie wszystko rozumieją.
Krzyż był duży i ciężki. Trudno było precyzyjnie i delikatnie przybliżać go tym, którzy nie mogli podejść do miejsca przewodniczenia. Na jaki wysiłek zdobywali się niektórzy podopieczni, którzy tylko mogą leżeć, aby pocałować Pana, gdy próbowałem podać im Krzyż!
Dzisiaj śpiewałem modlitwę wiernych, jutro spróbuję zaśpiewać Exultet. Ta buńczuczna deklaracja tym, którzy mnie znają, mówi, że ja też nie mam wyczucia piękna liturgii. Dobrze będzie, przynajmniej dla słuchających, jeżeli się pomódlcie, aby jakoś radość (paschalną!) wyśpiewał.

1 komentarz:

  1. dzięki za odpowiedź na pytanie ;)
    hmmm msza recytowana 30 minut , wiesz to i tak dobrze mi się zdarzyło być na mszy śpiewanej która ksiądz odprawił w czasie 21 minut .....
    A co do śpiewania szczery śpiew zawsze będzie piękna modlitwą , a jak kto mówią kto śpiewa ten dwa razy się modli , kto fałszuje ten cztery .. ;) :P :P

    OdpowiedzUsuń