wtorek, 23 marca 2010

iluzja

Postanowiłem dodać dzisiaj jeszcze jeden słodko - gorzki post. O iluzji.
Jej mistrzem, z tytułem inżyniera iluzji, jest pan hydraulik. Przychodził cztery razy, przez cztery tygodnie, aby naprawić umywalkę i prysznic w mojej celi. Spędzał w niej, za każdym razem, pół dnia. Stukał, pukał i sapał. W efekcie nic nie robił. Także za każdym razem , na odchodnym mówił mi, że wszystko jest już w porządku, trzeba tylko "delikatnie, a najlepiej nie używać". Były to dobre rady, bo gdy odkręcałem któryś z kurków, coś się odklejało, jakaś uszczelka pękała i nie mogłem powstrzymać wypływającej wody. Deszcz nie padał tutaj od połowy grudnia, wody bardzo nam brakuje. Raz spędziliśmy cztery godziny próbując zamknąć dopływ wody do całego domu.
Przyszedł piąty raz. Zrobił to, co trzeba było zrobić na początku (o co poprosiłem), a co wymagało trochę wysiłku. I na razie jest w porządku. Mniej więcej i na razie, bo pewien trudno dostępny element dalej nie został wymieniony, a mam teraz znaczną dziurę w okafelkowaniu).
Pan hydraulik, choć niewątpliwie jest mistrzem, nie jest jednak w praktykowaniu iluzji odosobniony. Innym ludziom wychodzi to całkiem dobrze. Wszyscy są strasznie zajęci, nikt nic nie robi. Pani, jedna z moich teściowych, zarządza instytucją w której nic się nie dzieje, a której utrzymanie wiele kosztuje. To zarządzanie tak ją angażuje, że trzeba wiele sprytu i cierpliwości, aby się z nią spotkać (w ramach tej ciężkiej pracy większą część dnia spędza w domu). Jest też strasznie ważna. J., pracownik klasztoru też jest zapracowany. Siedzi cały dzień pod moim oknem i godzinami głośno rozmawia z kolegami, którzy także pracują (a że dzieje się to pod moim oknem, szczególnie mnie denerwuje). Ale o zrobienie czegoś trzeba prosić go z dwudniowym wyprzedzeniem. Potem trzeba poprawić.
Marudzę, tak wiem o tym, ale muszę jakoś się wyżalić. Poza tym przykład tych trzech osób pokazuje powszechne tutaj podejście do pracy. Jest ona czymś, od czego należy się trzymać daleko. Należy natomiast sprawić wrażenie że jest się zapracowanym ... po to, aby być ważnym (tutaj nawet rozmowa z ekspedientką przypomina spotkanie z prezesem Gazpromu). Ktokolwiek, nawet za czasów komuny, narzekał na iluzoryczność pracy, niedbałość, chamstwo urzędników i innych, niech wie, że może być gorzej, znacznie gorzej. I jest to traktowane, jako coś normalnego. I wcale nie przesadzam.

1 komentarz:

  1. Przypomina sie hasło : czy sie stoi , czy sie leży 3000 sie należy......może tu jest ten przysłowiowy pies pogrzebany......

    Niestety , w życiu - tak sobie wyobrazam - nic nie jest proste i zmiana mentalności jest bardzo trudna, zwłąszcza dla auslandera....
    Nie da sie walczyć z całym światem....bo łątwo można wszystkie "sklepy" pobrazać, zaś do Bydgoszczy to masz teraz dosyć daleko..hehe

    OdpowiedzUsuń